"To, co z początku wydawało się zwykłym morderstwem wysoko postawionego urzędnika państwowego, przerodziło się... w coś o wiele większego! O wiele bardziej makabrycznego: nielegalne transporty uchodźców doprowadziły jego zespół do narkotykowego syndykatu, wykorzystującego w swych działaniach wyszkolonych na morderców dziecięcych żołnierzy".
Przyznajcie, że zapowiada się
ciekawie. ;)
Bo to tak naprawdę ciekawa historia
zważywszy zarówno na jej fabułę, bohaterów jak i formę, w której została
przedstawiona. Wyobraźcie sobie mroźną noc. Dworzec i pociąg na peronie, w
którym właśnie odkryto zwłoki młodej dziewczyny. Jej śmierć nie stanowi żadnej
zagadki. Śledczy gołym okiem widzą w czym rzecz. Dziewczyna z białą pianą w
ustach zginęła od narkotykowego zatrucia. Miała ich w sobie całkiem sporą
ilość. Transport nie udał się. Nie była też sama. Towarzyszyła jej koleżanka,
która przerażona zdążyła zbiec. Tu urywa się jej ślad. Nikt zresztą nie wie kim
były obie kobiety. Dla kogo pracowały i dokąd zmierzały.
Po drugiej stronie pojawia się postać
prokuratorki - Jana Berzelius, której przypadło akurat to śledztwo. Wraz z nią
do fabuły powieści wkraczają stare demony. To bardzo tajemnicza postać. Kobieta
z mroczną przeszłością. Zagmatwanymi wątkami w życiu i skomplikowanymi
relacjami rodzinnymi. To trudna do odgadnięcia postać. Trudno mieć też do niej
jakikolwiek stosunek. Ja nie potrafiłam jej polubić. Zupełnie inaczej zadziało
się w przypadku komisarza Henrika Levin i jego sympatycznej wspólniczki Mii
Bolender, którzy trafiają na trop kogoś, kto jest osobą z bliskiego otoczenia
pani prokurator. Jana Berzelius nie może jednak pozwolić by policja dopadła
tego człowieka przed nią. Musi być pierwsza, choć wie, że to strasznie
niebezpieczna gra. Dla niej to jednak być albo nie być.
Tymczasem w tle trwają
poszukiwania zaginionej dziewczyny i narkotykowego ganku. Trwa również śledztwo
wokół sprawy zamordowanego chłopaka, który kilka dni wcześniej był świadkiem
bójki niezidentyfikowanej kobiety i mężczyzny. NA każdym kroku coś się dziej w
tej historii. Na pozór są to niepołączone ze sobą sprawy. Wiemy jednak, że tak
nie jest i z czasem wszystko nabierze bardziej wyraźnego kształtu, a sekrety
Jane ujrzą światło dzienne, a przynajmniej pozna je czytelnik.
"Biały trop" wydaje
się w być w mojej ocenie dobrze skonstruowana i logiczną powieścią. Niemniej
jednak nie wywołała ona we mnie żadnej euforii. Nie wzbudziła we mnie szczególnej
sympatii. Ot powieść jakich wiele - pomyślałam. Zwyczajnie ją czytałam bez
większego zaangażowania. Szybko też o niej zapomniałam i kiedy przyszło mi napisać
o niej tych kilka słów, miałam myśli niczym ser szwajcarski. W pamięci została
tylko dziewczyna z pociągu i skomplikowane relacje Jane z ojcem.
Ale jak to z książkami i
gustami bywa. Jednym coś podoba się bardziej innym mniej. Nie będę was też
zniechęcać do tej historii, bo być może okaże się, że to na was zrobi akurat
piorunujące wrażenie.