Przejdź do głównej zawartości

"DAWNE KŁAMSTWA" - Muna SheHadi

Po śmierci Jillian Croft — wielkiej gwiazdy filmowej będącej uosobieniem kobiecości, trzy dorosłe jej już córki docierają do dokumentów medycznych matki, których treść zmienia ich dotychczasowy świat i wyobrażenie o własnej rodzinie. Od tej pory siostry nie potrafią zapomnieć o tym, co znalazły. To trudniejsze niż śmierć matki i choroba ojca. Dla Olivi i Eve te informacje są jednak niedorzeczne. Wypierają je ze swojej świadomości w każdy możliwy sposób, ale nie Rosalind — średnia z sióstr, której intuicja podpowiada, że to prawda. Zaczyna wierzyć, że matka ich nie urodziła. Nie mogła. Nie z taką przypadłością.
W jej pamięci na powrót pojawiają się obrazy z dzieciństwa. Zachowania matki i jej skrytość. Dziewczynki nigdy przecież nie widziały jej nago. Do tego każda z nich jest zupełnie inna i niepodobna do pozostałych sióstr niemal pod każdym względem. Rosalind nie zamierza jednak tkwić w tej niepewności bez końca. Rozpoczyna prywatne śledztwo, które ma ją doprowadzić do prawdy i prawdziwych rodziców. W swoim dochodzeniu pomija jednak siostry, które nie zamierzają brać w tym udziału i ojca, którego stan zdrowia nie pozwala na podejmowanie tak trudnych tematów. Nie będzie ryzowała kolejnego krwotoku w jego mózgu.

"Nie ulegało wątpliwości, że Rosalind i jej siostry nigdy nie miały się dowiedzieć. Rodzice niewątpliwie uważali, iż popełnili zbrodnię doskonałą. Lata mijały, kłamstwo coraz mocniej się zakorzeniało, i rodzicom, a później tacie i Lauren, łatwiej było pozwolić, żeby fałsz kwitł, zamiast wyrwać go jak chwast".

ROZCZAROWANIE — to słowo NIESTETY  ciśnie mi się na usta po skończeniu "Dawnych kłamstw" Muny Shehadi. Ciekawa fabuła z potencjałem zaplątała się bowiem w plątaninie słów, które nie do końca oddały właściwości tematu, a przynajmniej nie dotarły one do pokładów mojej wrażliwości.  Jeden z najbardziej wrażliwych wątków, jakim jest rodzicielstwo i podróż do korzeni, został sprowadzony do nieosobliwej opowiastki i dialogów jak rzeka, które wydają się bardziej służyć szarej codzienności, niż literaturze. Narracja podobnie jak i rozmowy między bohaterami bardziej skupia się na rzeczach przyziemnych, niż na ich wewnętrznych przeżyciach. To sprawi, że powieść rozmywa się momentami, a Rosalind, choć wydaje się zagubiona i targają nią wielkie dylematy, nie potrafi uzewnętrznić swoich emocji. Ból, smutek, tęsknotę, marzenia i lęki. Dla mnie te emocje były niestety nieosiągalne.

Trochę to dziwne zakładając, że nasza bohaterka wyrusza w jedną z najważniejszych podróży swojego życia. W poszukiwaniu matki i rodziny, która do niej nigdy nie należała. Tajemnica zaś, którą odkrywa kilka dni wcześniej, wywraca jej życie do góry nogami, a świat, w którym dotąd żyła okazuje się kłamstwem.

Znacznie bogatsze w emocje były dla mnie już fragmenty pamiętnika Jillian, która już jako nastolatka zmagała się ze swoją chorobą i problemem. Problemem, którego zupełnie nie rozumiała. Na domiar tego wokół niej nie było nikogo, kto pomógłby jej przez to przejść. Zbywana na każdym kroku, pełna niepewności, wciąż zadawał sobie to pytanie - "Jeśli nie jestem kobietą, to kim jestem". Te słowa w jej narracji mówią więcej niż niejeden rozdział tej książki. Mam nawet wrażenie, że ten pamiętnik zrobił większe wrażenie na mnie niż na córce pani Croft. Być może jet to wina przekładu lub też dystansu, z jakim bohaterka podchodzi do tematu. A może celowy zabieg, który ma powściągnąć emocje, by nie przytłoczyć nimi czytelnika.

Mimo to powieść czyta się znośnie, czasem trochę melancholijnie. Nie sposób też nie zauważyć nutki libańskiej kultury i smaków, jakie autorka przemyca w treści. W ten sposób Muna Shehadi uchyla rąbka historii własnej rodziny.

Wciąż jednak brakuje mi w powieści czegoś głębszego, nuty refleksji, kontrowersji, zaskoczenia, jakiegoś niebanalnego zwrotu akcji — czegokolwiek co wywołałoby we mnie emocje. Tymczasem bez zmian tkwię w obojętności wobec "Dawnych kłamstw". Daleko jej wiec w moim odczuciu do bezkompromisowej, szczerej i poruszającej do głębi prozy. Wystarczy przywołać takie nazwiska jak Sarah Moss czy Zeruva Shaley by zrozumieć, o czym mówię. Lub sięgnąć po niedawno wydaną "Wierność" Marco Missiroli. Choć może się mylę. Jestem przecież tylko czytelnikiem, pełnym wad i sprzeczności.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga



Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

Trafiając na taką powieści jak ta, ma się ochotę trwać w niej niemal bez końca. Urocza, wzruszająca i pełna sentymentu. Inna niż wszystkie. Nie przesadzona ani pobieżna. Idealna dla każdej z nas. Dla każdego, kogo rozczulają historie innych. Dla wrażliwca, który lubi poddawać się emocjom, gdzie śmiech i łzy przeplatają się, nadając smaku szarej rzeczywistości. To zaś, co uderza w tej książce najbardziej, to jej konstrukcja, czyli " powieść w powieści " oraz jej zakończenie, które niewiele ma wspólnego z romantyczną bajką o miłości. Jest mimo to kwintesencją smaku tej historii. Takie prawdziwe i niespodziewane wbrew pozorom. Subtelne i piękne. Tak samo piękne, jak i te przenikające się dwie historie, w których język jest nieokiełznaną materią, a rozwoju ich wydarzeń nie da się przewidzieć. W której " koniec jest zawsze początkiem czegoś nowego". Do tego szczera, emocjonalna i bardzo żywa. Można naprawdę oszaleć na jej punkcie. DEBIUT JAKICH MAŁO.

"KSIĘGA BEZIMIENNEJ AKUSZERKI" - Meg Elison

" Księga bezimiennej akuszerki " Meg Elison , laureatki nagrody im. Philipa K. Dicka to książka roku według " Publishers Weekly ". Nazywana opowieścią podręcznej w świecie postapo , która przedstawia wizję świata po wielkiej katastrofie, w tym przypadku po niesłychanie śmiertelnej epidemii gorączki, która doprowadziła do upadku znanej nam dziś cywilizacji. Przetrwać w świecie pandemii wydaje się jednak niczym, w porównaniu z tym, co wkrótce czeka ocalałych. Do tego " Księga bezimiennej akuszerki"pędzi w zawrotnym tempie. I nie chodzi tu bynajmniej o jej fabułę, a o jej przestrzeń czasową, która rozciąga się na wiele, wiele lat. Widać wyraźnie, iż autorka nie zamierzała skupiać się, ani zobrazować nam tylko chwili z życia bohaterki, jednego wydarzenia, jakiejś sensacji czy jednej przygody. Książka ta odsłania bowiem zrujnowany świat na przestrzeni niemal pokoleń, dając szansę czytelnikowi wyobrażenia sobie, czym tak naprawdę może być apokalipsa...

"SEMIRAMIDA" Ewa Kasala

" Semiramida " to kolejna powieść Ewy Kassali o wyjątkowej sile kobiecości, jak również bogate źródło historyczne. Pełne detali i ciekawostek pozwalająca poczuć atmosferę starożytnego świata. Autorka nie szczędzi czytelnikowi również i emocji, dzięki też i którym powieść staje się prawdziwą perełką literacką z gatunku tych obyczajowo-historycznych opowieści. Równie ważnym aspektem jej sukcesu jest też oczywiście postać głównej bohaterki — Królowej Semiramidy, jak i pozostałych kobiet, które odgrywają całkiem sporą rolę w tej historii. Wszystkie mądre, silne i odważne. Kobiety, które nie bały się używać rozumu. Kobiety pełne uczuć, których też i nie skrywały. Myślę, że każda z nas odnajdzie w nich odrobinę siebie. Być może zainspiruje się nimi albo inaczej spojrzy na samą siebie. Z powieści Ewy Kassali można więc czerpać pełnymi garściami. Można się wręcz delektować jej prozą. Jej barwą i smakiem, który pieści zmysły. I nie sposób się od niej oderwać. Choćby s...