"WIELBICIEL" - Max Czornyj
Max Czornyj zadebiutował kilka lat temu powieścią „Grzech”, która była jednocześnie początkiem niebywałego cyklu z Komisarz Erykiem Deryło.
To właśnie ta powieść pozwoliła uwierzyć mi w fenomen polskiego
kryminału. Wkrótce potem pojawił się kolejny cykl powieściowy autora.
Tym razem jego bohaterami stali się: Liza Langer i Orest Remberti. Ta seria niemal wstrząsnęła mną i sprawiła, że niemal wszystkie książki Maxa Czornyja
znalazły się na mojej półce. „Wielbiciel”, którego premiera miała
miejsce w połowie czerwca tego roku, miał być wisienką na torcie.
Owszem, książka nie zapowiadała tak krwistej, wręcz makabrycznej fabuły, jaką można znaleźć w poprzednich powieściach, ale mimo to sądziłam, że nowa powieść przykuje moją uwagę z równie wielką siłą. Niestety tym razem autor zaskoczył mnie mało pozytywnie. Stworzył bowiem dość banalny thriller psychologiczny, w którym zupełnie się pogubiłam, I to właśnie, wtedy kiedy miał nastąpić spektakularny finał. Zupełnie nie podobało mi się to zakończenie. Stanowiło bowiem trzon powieści zupełnie niepasującej do jej treści, którą znajdziecie w trzech poprzedzających je częściach. A są to trzy różne historie, trzech różnych osób, wśród których jeden szalony psychopata pociąga za sznurki.
Pierwszy z nich to Bernard Szajer, kandydat na prezydenta miasta, którego przeciwnik ginie w dość niejasnych okolicznościach. Wkrótce potem zostaje uprowadzona jego córka, a szefem jego kampanii zostaje niejaki Berni – porywacz i szantażysta w jednym. Nikt jednak tak naprawdę nie wie, co jest jego prawdziwym celem.
„Bernard i jego rodzina stali się niewolnikami nieobliczalnego człowieka, który porwał ich córkę, a potem robił wszystko, żeby wywrócić ich życie do góry nogami”.
Owszem, książka nie zapowiadała tak krwistej, wręcz makabrycznej fabuły, jaką można znaleźć w poprzednich powieściach, ale mimo to sądziłam, że nowa powieść przykuje moją uwagę z równie wielką siłą. Niestety tym razem autor zaskoczył mnie mało pozytywnie. Stworzył bowiem dość banalny thriller psychologiczny, w którym zupełnie się pogubiłam, I to właśnie, wtedy kiedy miał nastąpić spektakularny finał. Zupełnie nie podobało mi się to zakończenie. Stanowiło bowiem trzon powieści zupełnie niepasującej do jej treści, którą znajdziecie w trzech poprzedzających je częściach. A są to trzy różne historie, trzech różnych osób, wśród których jeden szalony psychopata pociąga za sznurki.
Pierwszy z nich to Bernard Szajer, kandydat na prezydenta miasta, którego przeciwnik ginie w dość niejasnych okolicznościach. Wkrótce potem zostaje uprowadzona jego córka, a szefem jego kampanii zostaje niejaki Berni – porywacz i szantażysta w jednym. Nikt jednak tak naprawdę nie wie, co jest jego prawdziwym celem.
„Bernard i jego rodzina stali się niewolnikami nieobliczalnego człowieka, który porwał ich córkę, a potem robił wszystko, żeby wywrócić ich życie do góry nogami”.
Kolejnym bohaterem jest komisarz Feliks Glazur – dość
specyficzny człowiek. Taki, którego niespecjalnie interesowało
wyjaśnienie sprawy zabójstwa kandydatki na urząd prezydenta, ani
dorwanie jego sprawcy. Jego działaniom przyświecała zdecydowanie
bardziej zemsta i danie nauczki tym, którzy najwięcej pociągają za
sznurki. Kolejna z postaci to Diana Elert – dziennikarka, która wcale nie przypadkowo wplątuje się w tę całą aferę.
To,
co łączy wszystkie te osoby to czas i miejsce akcji. Każda z nich
przedstawiona jest bowiem w tle bieżących wydarzeń. Z czasem to, co
robią, zaczyna się ze sobą powoli zazębiać. Niestety autor w finale
chyba nieco popłyną, tworząc (jak dla mnie) irracjonalne zakończenie.
Nie bardzo też wiem, czemu miał służyć ten dziwny podział na bohaterów.
Zdecydowanie bardziej wolę narrację, w której bohaterowie się
uzupełniają, a nie tworzą odrębne strefy.
Prawdę mówiąc, czuje się bardzo rozczarowana „Wielbicielem”. Mam nadzieję, że to ostatnia taka powieść Maxa Czornyja – którego przecież uwielbiam. Ale nie ten styl i nie tę formę, którą tu zaprezentował. Zupełny brak klimatu, czy nawet atmosfery grozy. Wyjałowiona z emocji. Sprawny język autora i szereg dialogów, które nadają lekkości powieści to niestety za mało, by nazwać ją dobrą powieścią.
Prawdę mówiąc, czuje się bardzo rozczarowana „Wielbicielem”. Mam nadzieję, że to ostatnia taka powieść Maxa Czornyja – którego przecież uwielbiam. Ale nie ten styl i nie tę formę, którą tu zaprezentował. Zupełny brak klimatu, czy nawet atmosfery grozy. Wyjałowiona z emocji. Sprawny język autora i szereg dialogów, które nadają lekkości powieści to niestety za mało, by nazwać ją dobrą powieścią.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu FILIA